Moje motory znacie, czas pokazać moje pierwsze własne i wymarzone jeździdełko. Popularny kiedyś Maluch, przedostatni rocznik, wersja Town. Kupiony w listopadzie 2012 na wsi pod Lubartowem z dala od cywilizacji. Szukałem czerwonego Towna z lat 1999/2000 z przebiegiem w okolicach 30 tys. km i w jak najlepszym staniem gdyż na takim nauczyłem się jeździć i mam ogromny sentyment, Kasa się nie liczyła, musiał koniecznie być zdrowy i w dobrej kondycji. I znalazłem
Ten egzemplarz idealnie wpasował się w moje potrzeby. W dniu kupna przebieg był nawet odrobinę mniejszy, bo 29600km. Poprzedni właściciel mówił, że duży procent całkowitego przebiegu zrobił w jeden rok, gdy codziennie jeździł do szpitala, 50 km w jedną stronę. Od 2005 roku Maluch tylko stał w oborze. Przelot jest autentyczny i udokumentowany na wszelkie możliwe sposoby. Dostałem wszystkie kwity i papiery z salonu, ogólnie pełną dokumentację. Oczywiście pierwszy właściciel i czarne blachy, których już niestety nie ma. Coś o silniku. Jest cichutki i przy zamkniętych oknach można swobodnie rozmawiać. Zbiera się nieźle i osiąga spore prędkości rzędu 112 km/h. Ale to jeszcze nie v max
Nigdy nie było nic w nim rozkręcane, jedynie raz wymieniano olej. Zimny odpala od strzała, gorącego trzeba trochę pogłaskać. Ogólnie jest super, ale w końcu jest dopiero dotarty.Nadwozie prawie bez rdzy. Elegant bez rdzy to nie Elegant i na takim egzemplarzu też musi coś być. Na szczęście to tylko drobne wypryski, które się niedługo zlikwiduje. Najgorzej jest z przednim podszybiem, gdzie zaczęła odchodzić uszczelka, ale do dziury jeszcze daleka droga. Poza tym jest idealne. Lakier zachował soczystą czerwień, a po nawoskowaniu można się przyglądać. Rys też ciężko się doszukać. Można rzec, że jest lepiej niż w naszej trzyletniej Toyocie
Wnętrze wciąż intensywnie pachnie nowością i przez to nie wieszam zapachów. Od nowości na siedzeniach były pokrowce, a same są niewysiedziane i sprężyste. Środek czysty i zadbany, niczym w saloniku
No i najważniejsze: podłoga. Ku mojemu zaskoczeniu, nic jej nie bierze. Fabryczny bitex trzyma bardzo dobrze, nie widać jakichkolwiek plam czy błota co może być dowodem na to, że nie jeździł w deszcz. Jego pierwszy raz mógł być wtedy, gdy wracałem z Rozpoczęcia Sezonu pod FSO i złapała mnie ulewa
Dobra, dość gadania, zdjęcia z dnia kupna:
Zacząłem go nieco doposażać (podstawowa wersja wyposażenia, która nie miała praktycznie nic) i robić na styl lat 90. Przez ponad pół roku wpadło:
-nowe kołpaki w oryginalnym, elegantowskim wzorze
-listwy boczne
-nakładki na wloty w tylnej klapie
-pasek antystatyczny
-ogrzewana tylna szyba
-uchylane boczne szyby
-odbojniki na drzwi
-owiewki na boczne szyby
-dmuchawa
-wyprane pokrowce na siedzenia
-pokrowce białe na zagłówki z logiem Fiata
-welurowe dywaniki
-zegarek samochodowy
-modlitwa kierowcy
-pomalowane felgi na opony zimowe
Chyba tyle z tego co pamiętam. Modować go nie mam zamiaru, to ma być seria z kilkoma gadżetami poprawiającymi komfort jazdy
No i aktualnie wygląda tak:
Wnętrze:
Co do planów to na 100% będzie konserwacja podwozia, żeby na bank nie pordzewiał (fabryczny bitex wciąż świetnie trzymam ale zawsze może być lepiej
). Planuję jeszcze zakupić nowiutkie fotele Inter Groclin wraz z obszyciem tylnej kanapy pod wzór foteli. Trzeba jeszcze podłączyć głośniki do radia i założyć chlapacze z Eleganta. Ale to przy okazji rozbierania towarzyszącego konserwacji. To tyle. Pozdro
